Peregrynację relikwii Błogosławionej Rodziny Ulmów w naszej diecezji zakończyła Msza św. w dniu 3 lutego 2024 r., której przewodniczył Biskup Diecezjalny Ryszard Kasyna


Homilia biskupa Ryszarda Kasyny

Nagranie homilii i zdjęcia z katedry: Radio Głos


We Mszy świętej uczestniczyli również doradcy życia rodzinnego oraz nauczyciele przeżywający rekolekcje.


Po Mszy św. doradcy życia rodzinnego uczestniczyli w wykładzie ks. dra Witolda Burdy, postulatora procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Błogosławionej Rodziny Ulmów.


Ks. dr Witold Burda, Błogosławiona Rodzina Ulmów



Na temat peregrynacji relikwii Błogosławionej Rodziny Ulmów

WIKTORIA I JÓZEF ULMOWIE MIŁOSIERNI SAMARYTANIE Z MARKOWEJ


O błogosławiona rodzinie Ulmów więcej przeczytasz na stronie: www.ulmowie.pl






https://www2.rodzinydiecezjipelplinskiej.pl/aktualnosci/beatyfikacja-rodziny-ulmow/

https://www2.rodzinydiecezjipelplinskiej.pl/aktualnosci/relikwie-bl-rodziny-ulmow-w-pelplinie/

W miejscowości Markowa w diecezji tarnowskiej w dniu 10 września 2023 r. obyła się beatyfikacja Rodziny Ulmów.


Pierwszy raz w historii Kościoła odbyła się beatyfikacja całej rodziny. Z diecezji pelplińskiej uczestniczyło w beatyfikacji pięciu księży, para diecezjalnych doradców życia rodzinnego oraz kilkuset pielgrzymów. Było to doniosłe wydarzenie, niezapomniane dla osób, które w nim uczestniczyły. Pełni miłości członkowie rodziny Ulmów ukazali całemu światu, że wierność Jezusowi Chrystusowi jest ściśle związana z miłością bliźniego, nawet jeżeli ta miłość może kosztować ofiarę z życia.


Sercem dzisiejszej uroczystości jest miłość oraz otwarta na bliźniego postawa rodziny Józefa i Wiktorii

te słowa powiedział kard. Marcello Semeraro podczas uroczystości beatyfikacyjnej rodziny Ulmów w Markowej na Podkarpaciu. W uroczystości uczestniczyło około 30 tysięcy wiernych. Wraz z prefektem Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych Mszę św. celebrowało ponad 100 biskupów z kraju i zagranicy. Obecny był m.in. prezydent RP Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki oraz naczelny rabin Polski Michael Schudrich.

Kard. Semeraro powiedział w homilii, że wyjątkowość dzisiejszej uroczystości polega na wyniesieniu na ołtarzu całej rodziny. Wspomniał też o najmłodszym dziecku Józefa i Wiktorii Ulmów, które, jak zaznaczył, przychodziło na świat w chwilach męczeńskiej śmierci matki. „Ten niewinny głos chce wstrząsnąć sumieniem społeczeństwa, w którym szerzą się aborcja, eutanazja i pogarda dla życia” – zaakcentował kard. Semeraro.

Odnosząc się do odczytanej podczas Mszy św. przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, kard. Semeraro zaznaczył, że Józef i Wiktoria Ulmowie poświęcili szczególną uwagę temu fragmentowi Ewangelii według św. Łukasza, podkreślając na czerwono tytuł na rodzinnej Biblii i umieszczając przy nim swoją adnotację „Tak”.

Hierarcha powiedział, że to miłość bliźniego jest sercem dzisiejszej uroczystości. Dlatego, jak dodał, byłoby błędem gdyby ta uroczystość posłużyła jedynie przywoływaniu na myśl terroru oprawców, nad którymi ciąży już osąd historii.

„Chcemy natomiast, aby dzisiejszy dzień był dniem radości, ponieważ słowa Ewangelii spisane na papierze stały się dla nas przeżywaną rzeczywistością, która jaśnieje w chrześcijańskim świadectwie małżonków Ulmów i w męczeństwie nowych błogosławionych” – powiedział kard. Semeraro.

Gość z Watykanu przypomniał, że wraz z Ulmami zamordowano ośmioro Żydów, których przyjęli pod swój dach. „Ten gest Józefa i Wiktorii był wyrazem posłuszeństwa przykazaniu Bożemu. Było to ‘tak’ dla woli Bożej” – wskazał. Za ten gest miłosierdzia małżeństwo Ulmów wraz z dziećmi zapłaciło najwyższą cenę męczeństwa, ofiarując siebie w imię miłości bliźniego.

Najmłodsze z beatyfikowanych dzisiaj dzieci „przychodziło na świat w chwilach męczeńskiej śmierci matki” – powiedział prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych. – Szczególna wymowa dzisiejszej beatyfikacji polega także na tym, że do chwały ołtarzy zostaje wyniesiona cała rodzina, połączona nie tylko więzami krwi, ale także wspólnym świadectwem danym Chrystusowi aż do ofiary własnego życia – powiedział kard. Semeraro.

Zdaniem hierarchy wspólnym wątkiem, łączącym liczne aspekty życia i męczeństwa rodziny Ulmów jest ich otwarta postawa. Owoc ich świadectwa niesie zaś ze sobą liczne przesłania. „Nowi Błogosławieni uczą nas przede wszystkim przyjmowania Słowa Bożego i codziennego dążenia do pełnienia woli Bożej” – powiedział kard. Semeraro.

Zwrócił następnie uwagę, że Ulmowie żyli w świętości nie tylko małżeńskiej ale także rodzinnej i można odnieść do nich starożytną definicję św. Jana Chryzostoma, który mówił o domu jako o małym Kościele. „W świadectwie i męczeństwie Ulmów i ich dzieci odkrywamy na nowo wielkość rodziny, miejsca życia, miłości i płodności” – podkreślił kaznodzieja. Przywołał przy tym słowa św. Jana Pawła II skierowane do rodzin w 1994 roku: „W Kościele i w społeczeństwie nadeszła teraz epoka rodziny, która jest powołana do odegrania pierwszoplanowej roli w dziele nowej ewangelizacji”.

W męczeństwie nowych Błogosławionych szczególnie sugestywną rolę odgrywa maleńkie dziecko, która Wiktoria nosiła w swoim łonie, a które, choć nie miało imienia, dzisiaj nazywamy Błogosławionym – zwrócił uwagę watykański hierarcha. To małe, niewinne, dziecko wyśpiewuje chwałę Bogu. „Ten niewinny głos chce wstrząsnąć sumieniem społeczeństwa, w którym szerzą się aborcja, eutanazja i pogarda dla życia, postrzeganego jak ciężar a nie dar” – zaakcentował kard. Semeraro.

Świadectwo Józefa i Wiktorii uczy także otwartości na innych, zwłaszcza najbardziej potrzebujących – wskazał hierarcha dodając, że „otwartość jest wyrazem braterstwa”. W tym kontekście serdecznie pozdrowił obecnych na uroczystości przedstawicieli wspólnoty żydowskiej. „To zjednoczenie rodzin żydowskich i rodziny katolickiej w tym samym męczeństwie zawiera bardzo głęboki sens oraz rzuca najpiękniejsze światło na przyjaźń żydowsko-chrześcijańską, zarówno na płaszczyźnie ldzkiej jak i religijnej” – stwierdził kard. Semeraro.

Źródło: https://www.ekai.pl/kard-semeraro-w-markowej-sercem-beatyfikacji-ulmow-jest-milosc/
Fot. Piotr Tumidajski


https://www2.rodzinydiecezjipelplinskiej.pl/bez-kategorii/homilia-kard-marcello-semeraro-podczas-beatyfikacji-rodziny-ulmow-10-wrzesnia-2023/

https://www2.rodzinydiecezjipelplinskiej.pl/bez-kategorii/przemowienie-prezydenta-rzeczypospolitej-polskiej-andrzeja-dudy-w-czasie-beatyfikacji-rodziny-ulmow/


Błogosławieni Luigi i Maria Beltrame Quattrocchi

ogłoszeni błogosławionymi 21.10.2001 r.

wspomnienie liturgiczne 25 listopada



Błogosławieni Alojzy i Maria Beltrame Quattrocchi są pierwszym w dziejach Kościoła małżeństwem wyniesionym do chwały ołtarzy z powodu heroicznej wierności Ewangelii w życiu małżeńskim i rodzinnym. Beatyfikacji dokonał Jan Paweł II na Placu św. Piotra w Rzymie 21 października 2001 roku.

Alojzy i Maria związali się sakramentem małżeństwa w Bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie w 1905 roku. Beltrame Quattrocchi tworzyli tradycyjną, zamożną, mieszczańską rodzinę. Razem z dziadkami i rodzica­mi Marii zajmowali piękne mieszkanie na Piazza del Viminale w Rzymie.

Przyszło im żyć w czasach trud­nych, naznaczonych dwiema wojnami światowymi. Stawali oni przed drama­tycznymi wyborami jako obywatele faszystowskiego państwa. Przez te ciężkie doświadczenia przeszli zwycięsko, ocalając swoją rodzinę, rodzinę do głębi chrześcijańską.

„Życie pogodne, anga­żujące umysł, interesujące, głębokie i spokojne, nigdy puste, nigdy smutne ani pesymistyczne, życie w pełni przeżyte w duchu słowa. Przeżyte nie pobieżnie, lecz w radości z tego, co przynosi z sobą każda chwila, w radości, wciąż nowej, płynącej z bycia razem” – napisała Maria w Radiogramie pewnego małżeństwa (Radiografia di un matrimonio).

Alojzy i Maria zostali obdarze­ni czwórką potomstwa. Troje urodziło się w ciągu pierwszych czterech lat małżeństwa. Pierworodny syn Filippo przyszedł na świat w październiku 1906 roku, już w marcu 1908 urodziła się córka Stefania, zwana Fanny, a w listopadzie 1909 rodzice cieszyli się narodzinami drugiego syna Cezarego. W tym też czasie rodzina weszła na drogę ascezy duchowej, na której prowadził ich franciszkanin ojciec Pellegrino Paoli. Dlatego też mogli sta­wić czoło dramatycznemu wyzwaniu, jakim okazała się czwarta ciąża Marii.

W styczniu 1914 roku, w czwartym miesiącu ciąży niespodziewanie stwier­dzono u matki poważne komplikacje, które w ówczesnym czasie praktycznie oznaczały śmierć matki i dziecka. Lekarz natychmiast nakazał przerwać ciążę, aby – jak sądził – uratować przynajmniej Marię. Po chwili namysłu małżonkowie jednoznacznie i stanowczo odmówili. Postanowili zaufać oraz poddać się woli Boga. Zwrócili się z modlitwą do Matki Bożej. W kwietniu 1914 roku, w ósmym miesiącu ciąży, przyszła na świat, ku ogromnej radości rodziny, wymo­dlona i wbrew ludzkim kalkulacjom zdrowa druga córka, Enrichetta.

„Od narodzin pierwszego z dzieci oddawaliśmy się im, zapominając o sobie na ich rzecz. Obserwowaliśmy ich pierwsze troski, pierwsze uśmieszki i ra­dosne wybuchy śmiechu, pierwsze kroki, pierwsze słowa, pierwsze niepokojące nas niedoskonałości, jakie się pojawiały. Studiowaliśmy książki poświęcone peda­gogice wieku dziecięcego, starając się być lepsi, poprawiając się z naszych wad i kształtując nasz charakter – z powodu miłości do dzieci. Staraliśmy się, by do­brze się czuły we własnym towarzystwie i by inne, gorzej wychowane dzieci, nie przyczyniły się do zaprzepaszczenia naszego – z pewnością niedoskonałego, ale sumiennego – trudu. Potem była szkoła, a następnie harcerstwo, które uzupełniało informacje i przygoto­wywało ich do życia. Czuwaliśmy nad nimi dniem i nocą, uważając, by jakiś zły element nie zdołał w jakikolwiek sposób zamroczyć ich dusz. Czuliśmy, że ciąży na nas wielka odpowie­dzialność za te dusze wobec samego Boga, który je nam powierzył, i wobec ojczyzny; chcieliśmy je wychować na jej kochające dzieci. Wychowywaliśmy je w wierze, aby poznali i pokochali Boga” – zapisała Maria.

Więcej : http://www.lesniow.pl/rodzina/rodzina/rodziny_kanon/aloizy_maria/aloizy_maria.htm

beatyfikacja: 19.10.2008 r.

kanonizacja: 18.10.2015 r.

wspomnienie liturgiczne 12 lipca

Święci Zelia i Ludik Martin

Jan Paweł II 26 marca 1994 r. ogłosił heroiczność cnót Zelii i Ludwika Martin, rodziców świętej Tereski, co stanowiło zamknięcie pierwszego etapu ewentualnej beatyfikacji. Odtąd przysługiwał im tytuł „Sługi Boże”. Z pewnością nie był przypadkiem fakt, iż miało to miejsce w Roku Rodziny. Wiemy, jak wielkim pragnieniem Papieża była kanonizacja pary małżeńskiej, aby widocznym stało się, że powszechne wezwanie do świętości może w całej pełni urzeczywistnić się w małżeństwie.

19 października 2008 – w Światowy Dzień Misyjny w Bazylice świętej Teresy w Lisieux, ich wspólnej beatyfikacji dokonał legat papieski, kardynał Jose Saraiva Martins.

18 października 2015 – na zakończenie Zwyczajnego Synodu na temat rodziny, ich wspólnej kanonizacji dokonał Ojciec Święty Franciszek.

Zelia Guérin i Ludwik Martin przyjęli sakrament małżeństwa13 lipca 1858 r. w Alençon. Obydwoje myśleli wcześniej o życiu zakonnym oraz o ideale dziewictwa. Podczas pierwszych miesięcy żyli w małżeństwie jak brat z siostrą. Zrezygnowali z tej drogi dopiero pod wpływem roztropnych rad spowiednika. Ostatecznie Pan Bóg obdarzył ich dziewięciorgiem dzieci: siedmioma córkami i dwoma synami. Zelia modliła się za nie: „Panie, daj nam dużo dzieci i niech wszystkie będą Tobie poświęcone.” Jakże wysłuchana została ta modlitwa!

W życiu tego chrześcijańskiego małżeństwa nie było nic niezwykłego. Było ono proste i całkowicie ukierunkowane na Boga, który stanowił jego centrum: codzienna Msza święta, nabożeństwo do Najświętszego Serca Pana Jezusa, przynależność do różnych religijnych stowarzyszeń. Łączyła ich głęboka miłość: „chciałabym czym prędzej być przy tobie, mój kochany Ludwiku – pisała Zelia z podróży – Kocham Cię z całego serca i czuję, że podwaja się jeszcze moje uczucie przez to pozbawienie się Twojej obecności.” Stanowili harmonijne uzupełnienie siebie, wspólnie podejmowali ważne decyzje w sprawach prowadzenia domu oraz interesów. Byli hojni w udzielaniu pomocy ludziom ubogim i nieszczęśliwym.

Na małżonków padł cień śmierci dwóch maleńkich synów i dwóch córeczek. Leonia, jedna z ich córek, objawiła bardzo trudny charakter i była dla nich powodem wielu zmartwień. W niczym nie zmieniło to jednak ufności jej rodziców, którzy podwajali modlitwy w jej intencji: „Kiedy widzę, że staje się coraz trudniejsza, tym mocniej jestem przekonana, że dobry Bóg nie dopuści, byś taka została. Będę tak prosić, aż się wreszcie da ubłagać”.

Wiecej: http://www.karmel.pl/hagiografia/rodzice/index.php


Martin Ludwik Józef Alojzy Stanisław (22.08.1823-29.07.1894)
Urodzony w Bordeaux (departament Gironde). Dzieciństwo spędził w Awinionie, Strasburgu, następnie w Alençon (1830). Myśli o życiu zakonnym; w 1843 roku odbywa próbę w klasztorze augustianów na Wielkiej Przełęczy Świętego Bernarda, lecz nie zostaje przyjęty z powodu braku znajomości łaciny. Kupuje zakład zegarmistrzowski w Alençon (1850), poślubia Zelię Guérin (13.07.1858). Mają dziewięcioro dzieci, z których czworo umiera we wczesnym dzieciństwie. Po owdowieniu (28.08.1877), przenosi się wraz z córkami do posiadłości Buissonnets w Lisieux (30.11.1877). Pierwszy atak paraliżu w 1887, występują objawy sklerozy mózgu (wg ówczesnego rozpoznania) wymagające umieszczenia go 12.02.1889 w zakładzie opiekuńczym Dobrego Zbawiciela w Caen, w którym pozostaje trzy lata. Wraca do Alençon (10.05.1892), gdzie opiekuje się nim Celina. Umiera w La Musse (departament Eure) u swego szwagra Izydora w czasie wakacji letnich.

Martin Zelia (Azelia Maria) (23.12.1831-28.08.1877) 

Marie-Azélie Guérin urodziła się w Saint-Denis-sur-Sarthon we Francji jako drugie dziecko Izydora Guérin i Louise-Jeanne Mace. Miała starszą siostrę Marie-Louise, która została zakonnicą i młodszego brata, Izydora, z zawodu farmaceutę.
Zelia chciała wstąpić do zakonu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, ale nie została do niego przyjęta ze względu na problemy z oddychaniem i nawracające bóle głowy. Później zdecydowała się zostać koronkarką. W 1858 poznała zegarmistrza Ludwika Martin, z którym wzięła ślub trzy miesiące później. Zelia Martin zmarła na raka piersi 28 sierpnia 1877 w Alençon.


Zelia i Ludwik Martin to rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Mówiła o swoich rodzicach:

„bardziej byli godni nieba niż ziemi”.


Nadzwyczajna codzienność
Maciej Jaworski OCD

Odkrywanie powołania

Ludwik i Zelia jako młodzi ludzie i zwyczajni chrześcijanie przeżywają, każdy na swój sposób, trudny proces szczerej konfrontacji osobistych pragnień z wolą Bożą. Odkrywają własne pragnienia i chcą je realizować. Nic bardziej zwyczajnego. A jednak… Nie pragnienie jest wykładnią w odkryciu powołania, ale wolna odpowiedź w pragnieniu na wolę Bożą.

Młodzieniec uwielbiający podróże i poznawanie nieznanego odkrywa klasztor, chyba najpiękniej położony w Europie, gdzie pragnie wstąpić i oddać życie Bogu. Klasztor Kanoników św. Augustyna na przełęczy św. Bernarda: na południe widok słynnej włoskiej doliny Aosty, po stronie szwajcarskiej równie znany kanton Yalais, natomiast strona francuska to najwyższe partie Alp. Wydawałoby się może, że to tylko romantyczne zauroczenie miłośnika przyrody i przygód – ale chyba jednak coś więcej. Po rozmowie wstępnej z przeorem owego klasztoru młodzieniec dowiaduje się, że jego poziom znajomości łaciny nie wystarcza do rozpoczęcia formacji. Po powrocie do domu w północnej Francji Ludwik angażuje się z całego serca w realizację pragnienia. Opłaca drogie, jak na jego warunki finansowe, korepetycje z łaciny. Ślady faktur zachowały się w dokumentacji archiwalnej; były to znaczące sumy. Realizację swego pragnienia przypłaca nawet zdrowiem. Przeciwności naturalne, w których Ludwik odkrywa wolę Bożą, kierują go inną drogą. Angażuje się więc w doskonalenie swojej profesji i staje się ekspertem w swoim zegarmistrzowskim fachu. Śladem pragnienia życia w samotności i ukryciu będzie później tzw. pawilon (dziś nazwalibyśmy go domkiem działkowym), gdzie Ludwik jako ojciec wielodzietnej rodziny lubi się od czasu do czasu ukryć i modlić w samotności.

Również młodziutka Zelia odkrywa pragnienie pójścia za głosem powołania zakonnego. Odpowiedzią jest tajemnicza odmowa ze strony przełożonej bez podania argumentów. Z pewnością nie chodziło o posag, bo na to rodzina była już przygotowana. Po prostu usłyszała, że „nie jest to droga dla niej”. Pokornie przyjmuje to w duchu wiary. Nie buntuje się, ale ze wszystkich sił angażuje w doskonalenie umiejętności zawodowych i staje się mistrzynią haftu. Marzy o licznym potomstwie i czeka. Nie wpada w pułapkę presji czasu i zamążpójścia „na siłę”. Zwyczajnie czeka, by w pewnym momencie, w wieku 27 lat, wyraźnie z łaski Bożej, nadzwyczajnie znaleźć. Idąc przez most w kierunku centrum miasta Alençon – widzi i słyszy. Widzi mężczyznę, a słyszy głos natchnienia Bożego: ,Jo jest ten mężczyzna”. Zwyczajnie czeka, by nadzwyczajnie znaleźć, zakochana i wierna aż do śmierci mężczyźnie spotkanemu na moście.

To, co zwyczajne w tej historii, to tęsknota młodych ludzi, aby iść za głosem swoich pragnień. Podejmują nawet w tym kierunku konkretne decyzje. To natomiast, co nadzwyczajne, to fakt, że jednak poddają się woli Bożej, która nie idzie po naturalnej linii ich pragnień. Realizowanie powołania to bowiem nie tyle realizowanie swoich pragnień, ile pójście za odkrytą w wolności wolą Bożą.

Czułość małżeńska

Po latach małżeństwa Zelia w listach do przyjaciółek zachwyca się swoim mężem. Przeżyli wspólnie 22 lata. W jednym z listów pisze tak: „Jestem wciąż z Ludwikiem bardzo szczęśliwa, on mi osładza całe życie. Mój mąż jest świętym człowiekiem, życzę takiego wszystkim kobietom”.

Autentyczna wzajemna miłość, która rozpaliła ich serca, bazowała na szczerej przyjaźni i wierze. Widzimy u młodych małżonków przedziwną tajemnicę. Przez dziewięć miesięcy od ślubu nie podejmują małżeńskiego współżycia, co dzisiaj wydaje się nam dziwactwem, dla nich natomiast było etapem budowania małżeńskiej przyjaźni. Spróbujmy w tym, co dziś wydaje się tak niezrozumiałe, zobaczyć ich szczerą próbę dorastania do cielesności i płodności. Czyż nie jest symboliczny ten okres dziewięciu miesięcy czystości, który stał się doświadczeniem nader płodnym w przyszłości? Ale zastanawiająca jest też ich otwartość i zaufanie do mądrości Kościoła. Pozostawiają swe osobiste przekonania i po raz kolejny otwierają się na wolę Bożą. I jakież to owocne otwarcie…

Gdy w ubiegłym roku w przeddzień beatyfikacji państwa Martin odprawiałem Eucharystię w kościele w Alençon, gdzie proboszczem byt kapłan, który kiedyś pomógł młodym małżonkom dojrzewać do miłości fizycznej i płodności, wraz z pielgrzymami zadawaliśmy sobie właśnie te pytania: o miejsce czystości w życiu małżeńskim, ale także o konieczność kierownictwa duchowego. Modliliśmy się przed figurą Matki Bożej Zwycięskiej – gdzie Ludwik błagał o zdrowie dla Zelii – o mądrych kapłanów, którzy będą chcieli pomagać młodym małżonkom mądrze przeżywać miłość.

To właśnie w ich ulubionej świątyni Ewangelia dnia mówiła nam o posłaniu w świat uczniów „po dwóch”. Po raz pierwszy zobaczyłem wtedy nowe światło płynące z tej Ewangelii: być posłanym po dwóch, parami, to przecież również powołanie małżeńskie. Czuły związek małżonków Martin to wspólna misja, a nie indywidualizm na spółkę.

Wspólne interesy

Wspólnota małżeńska to również praca i pieniądze. W domu Martin widzimy z jednej strony ich odrębność, a z drugiej – wspólnotę interesu. Każde z nich prowadziło swój interes, ale nie miało to nic wspólnego z odrębnością majątkową. Pracowali w takich dziedzinach, w jakich byli mistrzami. Ludwik – w zegarmistrzostwie i jubilerstwie; Zelia – w koronkarstwie. Gdy jednak Zelia z powodów zdrowotnych i przemęczenia prowadzeniem domu z gromadką dzieci nie daje już rady, Ludwik rezygnuje z części swojej kariery jubilerskiej i podtrzymuje żonę w biznesie koronkarskim. Pracowitość i rzetelność były znakiem firmowym domu Martin. Nigdy też nie zalegali z wypłatami dla pracowników swoich firm i wynagradzali ich godziwie. Żelazną zasadą było również respektowanie dnia świętego. Choć konkurencja nie spała i Ludwik wiele tracił, nie otworzył nigdy swego sklepu w niedzielę; paradoksalnie, dorobili się niemałej fortuny.

W dniu ich beatyfikacji Kościół czytał Ewangelię o tym, jak Jezus mówił uczniom, aby to, co Cezara, oddawali Cezarowi, a to, co boskie – Bogu. Wspólne życie rodziny Martin było żywym komentarzem do tej Ewangelii.

Wizja globalna, miłość lokalna Rodzina Martin to rodzina z horyzontami przekraczającymi małe miasteczko Alençon. Ojciec podróżuje. Znajomi i krewni w Paryżu. Nawet interesy koronkarskie dzięki paryskim znajomościom udaje się prowadzić w wielkiej stolicy ówczesnego świata. Rodzinne wakacyjne wyjazdy, pielgrzymki krajowe i zagraniczne. A jednak nie są to kosmopolici, bo z drugiej strony są zakorzenieni w swoim miasteczku, w gronie przyjaciół, w lokalnym życiu.

Angażują się nie tylko w pomoc misjom, czyli Kościołowi uniwersalnemu, szczególnie w Afryce i Azji (przekazywanie znacznych sum na te cele, jak i prenumerata misyjnych czasopism), lecz są też otwarci na biedę w sąsiedztwie. Po Mszy świętej porannej o 5.30 niejednokrotnie przyprowadzali do domu żebraków, by ich nakarmić, umyć i ubrać. Nie wystarczał im grosik rzucony na odczepne ubogiemu pod kościołem. Pewnego razu – wspomina jedna z córek – gdy jeden z żebraków wychodził z domu najedzony i przyodziany, tato Ludwik poprosił dziewczynki, by przed tym człowiekiem uklękły, i wszyscy poprosili o błogosławieństwo. Nie potrafię sobie wyobrazić, kto był tym gestem bardziej zaszokowany. Błogosławiący żebrak czy dziewczynki z dobrego domu??? To nie tylko zwykła filantropia, ale głęboka miłość ubogiego. W żebraku dostrzec obraz Chrystusa – to po prostu Ewangelia.

Państwo Martin nie wpadli w pułapkę kochania wszystkich na świecie i zarazem nikogo konkretnie. Oni ogarniali świat globalnie, ale kochali lokalnie.

Otwartość na życie

Łatwo uciec w abstrakcyjną ideę kochania wszystkich dzieci na świecie, będąc jednocześnie sterylnym z wyboru, by nie brudzić sobie rąk czy nie psuć młodości. Wyrazem wolności Zelii i Ludwika Martin od tej iluzji ogólnej, abstrakcyjnej miłości było ich otwarcie na życie. To też wyraz hojności. Ich hojność, znana i uznana, nie przejawiała się tylko w dawaniu, ale i w przyjmowaniu, w szczególności w przyjmowaniu życia. Przyjąć dziewięcioro dzieci – to brzmi dzisiaj wyraziście. Może w ich epoce nie było to aż tak szczególne jak dziś, ale jednak nie powinniśmy spłycać tego faktu, patrząc na niego z perspektywy domniemanej wyższości kulturowej naszych czasów.

Dla rodziców Martin przyjęcie kolejnego poczętego życia było nie tylko obowiązkiem dobrze ukształtowanego chrześcijańskiego sumienia, ale autentyczną radością, choć z obecnym w niej widocznym lękiem. Realizm tej głębokiej radości widzimy w lęku o życie, zdrowie i przyszłość poczętego dziecka. Kolejne dziecko to kolejne rodzące się pragnienie rodzicielskie i związane z nim marzenia. Dziś nazwalibyśmy to aspiracjami rodziców. U państwa Martin dostrzegam jednak wyraźnie pragnienia, nie aspiracje, a to zdecydowanie nie to samo. Najbardziej znanym ich życzeniem jest urodzenie chłopca, by mógł zostać kapłanem-misjonarzem. Ta głęboka tęsknota ukazuje głębię rodzicielskich serc. Rodzice chcą uczestniczyć w misji zbawiania świata. Czegóż głębszego można pragnąć? To nie to samo, co aspiracje, by syn został wziętym prawnikiem, a rodzice spełnili się ambicjonalnie. Marzyli o misjonarzu, a doczekali się Patronki Misji. Cóż za hojność!

I znowu zwyczajność rodzinnych wydarzeń przeżywana nadzwyczajnie ukazuje nam kierunek, w którym należy szukać świętości. Nie w ucieczce od codzienności i zwyczajności, ale w jej pogłębianiu. Życzę owocnych poszukiwań.

Beatyfikacja i kanonizacja
26 marca 1994 papież Jan Paweł II uznał heroiczność cnót sług bożych Zelii i Ludwika Martinów. 19 października 2008 w Bazylice świętej Teresy w Lisieux, ich wspólnejbeatyfikacji dokonał legat papieski, kardynał Jose Saraiva Martins.
18 marca 2015 papież Franciszek wydał dekret w sprawie cudu za wstawiennictwem bł. Marii Zelii Martin i jej męża Ludwika Martina. Cudem tym, jak poinformowała Stolica Apostolska, jest zatwierdzone przez lekarzy i teologów z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych i niewytłumaczalne z punktu widzenia medycznego, uzdrowienia dziecka z Hiszpanii. 27 czerwca 2015 w Watykanie odbył się konsystorz nadzwyczajny na którym papież Franciszek wyznaczył 18 października 2015 jako dzień w którym Maria Zelia Martin i jej mąż oraz dwoje innych błogosławionych zostaną ogłoszonymi świętymi Kościoła katolickiego. Tego dnia, podczas trwającego synodu biskupów na temat rodziny, papież Franciszek dokonał kanonizacji bł. Marii Zelii Martin i jej męża Ludwika oraz bł. Wincentego Grossiego i bł. Marii od Niepokalanego Poczęcia

Źródło: http://pawelloo71.bloog.pl/id,351793168,title,Swieci-malzonkowie-Rodzice-Malej-Tereski,index.html?smoybbtticaid=615dc0


Homilia Franciszka w czasie Mszy św., w czasie której kanonizowani zostali małżonkowie Ludwik i Maria Zelia Martin oraz Wincenty Grossi i Maria od Niepokalanego Poczęcia, 18 października 2015 r. w 29 niedzielę zwykłą.

Czytania biblijne ukazują nam dziś temat posługi i wzywają nas do pójścia za Jezusem na drodze pokory i krzyża.

Prorok Izajasz przedstawia postać Sługi Pana (53,10 – 11) i Jego misję zbawienia. Jest to postać, która nie chwali się znamienitymi genealogiami, jest pogardzana, odrzucana przez wszystkich, doświadczona w cierpieniu. Jest kimś, komu nie są przypisywane wspaniałe dzieła ani słynne przemówienia, ale kto wypełnia plan Boga przez pokorną i cichą obecność oraz poprzez swe cierpienie. Jego misja dokonuje się bowiem poprzez cierpienie, które pozwala Jemu zrozumieć cierpiących, nieść ciężar win innych ludzi i je odkupić. Marginalizacja i cierpienia Sługi Pańskiego, trwające aż do śmierci, okazują się owocne do tego stopnia, że są odkupieńcze i zbawiają wielu.

Jezus jest Sługą Pana: Jego życie i śmierć będące w całości służbą (por. Flp 2,7), były przyczyną naszego zbawienia i pojednania ludzkości z Bogiem. Kerygmat, serce Ewangelii potwierdza, że w Jego śmierci i zmartwychwstaniu wypełniły się proroctwa o Słudze Pana. Relacja świętego Marka opisuje scenę, jak Jezus borykał się z uczniami Jakubem i Janem, którzy – wspierani przez matkę – chcieli zasiąść po Jego prawej i lewej stronie w królestwie Bożym (Mk 10,37), domagając miejsc honorowych, zgodnie ze ich hierarchiczną wizją samego królestwa. Ich perspektywa okazuje się stale jeszcze zanieczyszczona przez marzenia o realizacji doczesnej. Jezus zatem daje pierwszy „wielki wstrząs” tym przekonaniom uczniów przypominając swoją pielgrzymkę na tej ziemi: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie… nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane” (w. 39-40). Poprzez obraz kielicha zapewnia On dwom uczniom możliwość dogłębnego włączenia w Jego przeznaczenie cierpienia, nie zapewniając im jednak upragnionych miejsc honorowych. Jego odpowiedź jest zaproszeniem, by pójść za Nim drogą miłości i służby, odrzucając światową pokusę chęci zajmowania pierwszego miejsca i rozkazywania innym.

W obliczu ludzi usilnie starających się o zyskanie władzy i sukcesu, o to, by być zauważonym, wobec ludzi szukających uznania dla swoich zasług, dla swej pracy, uczniowie są wezwani, aby czynić coś przeciwnego. Dlatego ich przestrzega: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym” (w. 42-44). Tymi słowami wskazuje na służbę jako styl władzy we wspólnocie chrześcijańskiej. Ten, kto służy innym i naprawdę nie ma prestiżu, wypełnia w Kościele władzę rzeczywistą. Jezus zachęca nas do zmiany naszej mentalność i przejścia od żądzy władzy do radości zanikania i służby; do wykorzenienia instynktu panowania nad innymi i do realizacji cnoty pokory.

Przedstawiwszy wzór, którego nie należy naśladować Jezus daje siebie samego jako ideał, do którego należy się odwoływać. W postawie Mistrza wspólnota znajdzie motywację nowej perspektywy życia: „Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (w 45.). W tradycji biblijnej Syn Człowieczy jest tym, który otrzymuje od Boga „panowanie, chwałę i władzę królewską” (Dn 7,14). Jezus napełnia ten obraz nowym sensem i wyjaśnia, że ma On władzę, jako sługa, chwałę, jako zdolny do uniżenia, władzę królewską jako gotowy do całkowitego ofiarowania swego życia. I rzeczywiście poprzez swoją mękę i śmierć, przez które zyskuje ostatnie miejsce, osiąga największą wielkość w służbie i czyni z niej dar dla swego Kościoła.

Msza święta kanonizacyjna

Nie da się pogodzić sposobu rozumienia władzy według kryteriów światowych z pokorną służbą, która powinna charakteryzować władzę zgodnie z nauczaniem i przykładem Jezusa. Nie da się pogodzić ambicji, karierowiczostwa i naśladowania Chrystusa; nie da się pogodzić zaszczytów, sukcesu, sławy, triumfów doczesnych z logiką Chrystusa ukrzyżowanego. Istnieje natomiast zgodność między Jezusem, „doświadczonym w cierpieniu” a naszym cierpieniem. Przypomina nam o tym List do Hebrajczyków, który przedstawia Chrystusa jako najwyższego kapłana dzielącego naszą ludzką kondycję we wszystkim oprócz grzechu: „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (4,15). Jezus sprawuje w istocie kapłaństwo miłosierdzia i współczucia. Miał bezpośrednie doświadczenie naszych trudności, zna od wewnątrz naszą ludzką kondycję; to, że nie  doświadczył grzechu nie stanowi dla Niego przeszkody w zrozumieniu grzeszników. Jego chwała nie jest chwałą ambicji i pragnienia panowania, ale to chwała miłowania ludzi, przyjęcia i dzielenia ich słabości i obdarzenia ich łaską uzdrawiającą, towarzyszenie z nieskończoną czułością, towarzyszenie ich męczącej pielgrzymce.

Każdy z nas, jako ochrzczony uczestniczy ze swej strony w kapłaństwie Chrystusa. Wierni świeccy w kapłaństwie powszechnym, duchowni w kapłaństwie posługi. Dlatego wszyscy możemy otrzymać miłość, która płynie z Jego otwartego serca, zarówno dla nas samych jak i dla innych: stając się „kanałami” Jego miłości, Jego miłosierdzia, szczególnie wobec tych, którzy pogrążeni są w bólu, udręce, zniechęceniu i samotności.

Ci, którzy zostali dziś ogłoszeni świętymi niezmiennie służyli braciom z niezwykłą pokorą i miłością, naśladując w ten sposób Boskiego Nauczyciela. Święty Wincenty Grossi był gorliwym proboszczem, zawsze wrażliwym na potrzeby swych parafian, zwłaszcza na kruchość młodzieży. Dla wszystkich gorliwie łamał chleb Słowa i stał się Miłosiernym Samarytaninem dla najbardziej potrzebujących.

Święta Maria od Niepokalanego Poczęcia, czerpiąc ze źródeł modlitwy i kontemplacji, osobiście świadczyła z wielką pokorą posługę ostatnim, otaczając szczególną troską dzieci ubogich i osoby chore.

Święci małżonkowie Ludwik Martin i Maria Zelia z domu Guérin świadczyli posługę chrześcijańską w rodzinie chrześcijańskiej, budując dzień po dniu środowisko pełne wiary i miłości. W tym klimacie zrodziły się powołania ich  córek, w tym świętej Teresy od Dzieciątka Jezus.

Świetlane świadectwo tych nowych świętych zachęca nas do wytrwania na drodze radosnej służby braciom, ufając w pomoc Boga i macierzyńską opiekę Maryi. Z nieba czuwają teraz nad nami i wspierają nas swoim możnym wstawiennictwem.

Źródło: http://w2.vatican.va/content/francesco/pl/homilies/2015/documents/papa-francesco_20151018_omelia-canonizzazioni.htm



Święty Józef uczy nas jak ważne jest przyjmować drugiego człowieka.

Na ten temat mówił ks. dr Sławomir Ałaszewski w 3 lipca 2021 r. w diecezjalny dzień rodzin w Kasparusie w roku świętego Józefa oraz Świętej Rodziny.


„Kiedyś sam tak powiedział, że chciałby zostać zapamiętany jako papież rodziny” powiedział Ojciec Święty Franciszek o Janie Pawle II w homilii Mszy św. kanonizacyjnej.

fot. Grzegorz Gałązka


Mówił dalej: „Chętnie to podkreślam w czasie, gdy przeżywamy proces synodalny o rodzinie i z rodzinami, proces, któremu na pewno On z nieba towarzyszy i go wspiera”. W ten sposób Franciszek odniósł się do przygotowań do październikowego synodu na temat duszpasterstwa rodzin i następnego, który odbędzie się w 2015 roku.


Homilia na Mszy św. kanonizacyjnej Jana XIII i Jana Pawła II

W centrum dzisiejszej niedzieli wieńczącej Oktawę Wielkanocy, a którą św. Jan Paweł II zechciał poświęcić Miłosierdziu Bożemu, znajdują się chwalebne rany Jezusa zmartwychwstałego.

Pokazał je już po raz pierwszy, gdy ukazał się apostołom, wieczorem tego samego dnia po szabacie, w dniu Zmartwychwstania. Ale tamtego wieczoru, jak słyszeliśmy, nie było Tomasza i gdy inni powiedzieli mu, że widzieli Pana, odpowiedział, że jeśli nie zobaczy i nie dotknie tych ran, nie uwierzy. Osiem dni później Jezus ukazał się ponownie w Wieczerniku, pośród uczniów i był tam również Tomasz. Zwrócił się wówczas do niego i poprosił, by dotknął Jego ran. Wówczas ten szczery człowiek, przyzwyczajony do osobistego sprawdzania, ukląkł przed Jezusem i powiedział: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28).

Rany Jezusa są zgorszeniem dla wiary, ale są również sprawdzianem wiary. Dlatego w ciele Chrystusa Zmartwychwstałego rany nie zanikają, lecz pozostają, gdyż rany te są trwałym znakiem miłości Boga do nas i są niezbędne,by wierzyć w Boga. Nie po to, by wierzyć, że Bóg istnieje, ale aby wierzyć, że Bóg jest miłością, miłosierdziem i wiernością. Święty Piotr, cytując Izajasza, pisze do chrześcijan: „Krwią Jego ran zostaliście uzdrowieni” (1 P 2, 24; por. Iz 53, 5).

Święty Jan XXIII i święty Jan Paweł II mieli odwagę oglądania ran Jezusa, dotykania Jego zranionych rąk i Jego przebitego boku. Nie wstydzili się ciała Chrystusa, nie gorszyli się Nim, Jego krzyżem. Nie wstydzili się ciała swego brata (por. Iz 58, 7), ponieważ w każdej osobie cierpiącej dostrzegali Jezusa. Byli to dwaj ludzie mężni, pełni parezji [męstwa] Ducha Świętego i złożyli Kościołowi i światu świadectwo dobroci Boga i Jego miłosierdzia.

Byli kapłanami, biskupami i papieżami dwudziestego wieku. Poznali jego tragedie, ale nie byli nimi przytłoczeni. Silniejszy był w nich Bóg; silniejsza była w nich wiara w Jezusa Chrystusa, Odkupiciela człowieka i Pana historii; silniejsze było w nich miłosierdzie Boga, które objawia się w tych pięciu ranach; silniejsza była macierzyńska bliskość Maryi.

W tych dwóch ludziach kontemplujących rany Chrystusa i świadkach Jego miłosierdzia była „żywa nadzieja” wraz z „radością niewymowną i pełną chwały” (1 P 1,3.8). Nadzieja i radość, jaką zmartwychwstały Chrystus daje swoim uczniom i których nic i nikt nie może ich pozbawić. Paschalna nadzieja i radość, przeszedłszy przez tygiel odarcia z szat, ogołocenia, bliskości z grzesznikami aż do końca, aż do mdłości z powodu goryczy tego kielicha. Oto są nadzieja i radość, jaką dwaj święci papieże otrzymali w darze od zmartwychwstałego Pana i z kolei przekazali obficie Ludowi Bożemu, otrzymując za to nagrodę wieczną.

Tą nadzieją i tą radością żyła pierwsza wspólnota wierzących w Jerozolimie, o której mówią nam Dzieje Apostolskie, które słyszeliśmy w drugim czytaniu (por. 2, 42-47). Jest to wspólnota, w której żyje się tym, co najistotniejsze z Ewangelii, to znaczy miłością, miłosierdziem, w prostocie i braterstwie.

Taki obraz Kościoła miał przed sobą Sobór Watykański. Jan XXIII i Jan Paweł II współpracowali z Duchem Świętym, aby odnowić i dostosować Kościół do jego pierwotnego obrazu, który nadali mu święci w ciągu wieków. Nie zapominajmy, że to właśnie święci prowadzą Kościół naprzód i sprawiają, że się rozwija. Zwołując Sobór, św. Jan XXIII okazał taktowne posłuszeństwo Duchowi Świętemu, dał się Jemu prowadzić i był dla Kościoła pasterzem, przewodnikiem, który sam był prowadzony – prowadzony przez Ducha. To była jego wielka posługa dla Kościoła; dlatego osobiście lubię myśleć o nim, jako o papieżu posłuszeństwa Duchowi Świętemu.

W tej posłudze Ludowi Bożemu Jan św. Paweł II był papieżem rodziny. Kiedyś sam tak powiedział, że chciałby zostać zapamiętany jako papież rodziny. Chętnie to podkreślam w czasie, gdy przeżywamy proces synodalny o rodzinie i z rodzinami, proces, któremu na pewno On z nieba towarzyszy i go wspiera.

Niech ci obaj nowi święci pasterze Ludu Bożego wstawiają się za Kościołem, aby w ciągu tych dwóch lat procesu synodalnego był on posłuszny Duchowi Świętemu w posłudze duszpasterskiej dla rodziny. Niech nas obaj nauczą, byśmy nie gorszyli się ranami Chrystusa, abyśmy wnikali w tajemnicę Bożego Miłosierdzia, które zawsze żywi nadzieję, zawsze przebacza, bo zawsze miłuje.

Źródło www.vatican.va


Jan Paweł II wiele uwagi i troski poświęcał zagadnieniu rodziny, wykazując przy tym głębokie i integralne rozumienie natury i funkcji rodziny w świecie współczesnym. Wyrazem tego są ważne dokumenty i przemówienia, które stanowią cenną inspirację dla wszystkich osób, zajmujących się kwestią współczesnej rodziny. W nauczaniu Papieża rodzina jest społecznością osób, „dla których właściwym sposobem bytowania jest komunia: communio personarum. Rodzina jako wspólnota osób jest równocześnie pierwszą ludzką „społecznością” (List do Rodzin, nr 7; dalej LR). Dar z siebie, który jest istotą miłości małżeńskiej i rodzinnej jest „wzorem i zasadą składania dar z siebie” dla wszystkich innych wspólnot. „Komunia jak i uczestnictwo codziennie przeżywane w domu – napisze Ojciec św. – w chwilach radości i w trudnościach jest jak najbardziej konkretną i skuteczną pedagogią dla czynnego, odpowiedzialnego i owocnego włączenia się dzieci w życie społeczne o szerszym zasięgu” (Adhortacja apostolska Familiaris consortio, nr 37; dalej FC).

RODZINA WSPÓLNOTĄ MIŁOŚCI

Rodzina jest naturalnym i genetycznie pierwszym środowiskiem, w którym ontologiczną cechą jest komunijność. Jest ona w sposób naturalny odkrywana i urzeczywistniana przez wszystkich członków wspólnoty rodzinnej. Komunia małżeńska i rodzinna są wzorcem i modelem w budowaniu każdej autentycznej komunii osób, wspólnoty. Klimat naturalnego przywiązania jaki łączy członków rodziny jest podstawą skuteczności i integralności wszelkiej działalności wychowawczej.

Jan Paweł II opisując w adhortacji Familiaris consortio zamysł Boży względem małżeństwa i rodziny, po to aby ocalić i urzeczywistnić całą prawdę i pełną godność tych wspólnot (FC, nr 5) uczy o „misji i posłudze wychowawczej” rodziny (FC, nr 39). Papież podkreśla, że prawo – obowiązek rodziców do wychowania swojego potomstwa jest czymś najistotniejszym, pierwotnym w stosunku do innych podmiotów wychowujących, przez co wyklucza zastępstwo (FC, nr 16, 36). Mówiąc o samych „korzeniach” rzeczywistości małżeńskiej i rodzinnej Ojciec św. uczy, że istota i zadanie rodziny są ostatecznie określane przez miłość, której mają strzec, objawiać i przekazywać (FC, nr 17). W dziele wychowawczym prowadzonym w rodzinie i poprzez rodzinę, duszą i normą jest miłość rodzicielska ubogacana takimi owocami miłości jak, „czułość, stałość, dobroć, usłużność, bezinteresowność i duch ofiary” (FC, nr 36).

Święty Papież wskazując na rodzinę jako podstawowe środowisko wychowawcze i wychowujące wskazuje na następujące jej funkcje. Rodzina jest: a) „szkołą bogatszego człowieczeństwa”; b) wspólnotą służącą życiu; c) „pierwszą i podstawową szkołą uspołecznienia”; d) „kolebką i najskuteczniejszym narzędziem humanizacji i personalizacji społeczeństwa”.

RODZINA JEST „SZKOŁĄ BOGATSZEGO CZŁOWIECZEŃSTWA” (FC, nr 21)

Pierwszym i podstawowym zadaniem rodziny, a zarazem celem wychowania społecznego jest tworzenie wspólnoty osób – komunii osób. Polegać ma ono na wiernym „przeżywaniu rzeczywistości komunii w ciągłym działaniu, na rzecz rozwijania prawdziwej wspólnoty osób” (FC, nr 18). Aby rodzina stawała się „szkołą bogatszego człowieczeństwa” i służyła tworzeniu wspólnoty osób, Jan Paweł II wskazuje na pewne wartości konieczne w budowaniu i umacnianiu komunii. Wartości te stanowią zarazem treść i cele dla wychowania społecznego w rodzinie. Należą do nich:
a) miłość jako wewnętrzna zasada, trwała moc i cel ostateczny (FC, nr 18),
b) wymiana wychowawcza między rodzicami i dziećmi, w której każdy daje i otrzymuje (FC, nr 21),
c) pomoc dzieciom w osiągnięciu prawdziwie odpowiedzialnej wolności (FC, nr 21),
d) wielki duch ofiary, wspomagany pielęgnowaniem i urzeczywistnianiem takich wartości jak: zrozumienie, tolerancja, przebaczenie i pojednanie w celu pokonywania różnorakich napięć, konfliktów, egoizmowi i niezgody (FC, nr 21),
e) świadomość u kobiety i mężczyzny swego daru i roli jako żony i matki oraz męża i ojca wewnątrz komunii – wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej (FC, nr 23.25),
f) odkrycie znaczenia pracy (zob. FC, nr 23),
g) troska i głęboki szacunek dla godności i praw dziecka, wyrażające się m. in. w: przyjęciu go, miłości, szacunku, wielorakiej i jednolitej służbie – materialnej, uczuciowej, wychowawczej, duchowej (FC, nr 26),
h) odkrycie i docenienie zadań osób starszych w rodzinie, szczególne jako świadków przeszłości i inspiratorów mądrości dla młodych i przyszłości (FC, nr 27).

Rodzina stając się „szkołą bogatszego człowieczeństwa” dla wszystkich swoich członków jest zarazem podstawowym środowiskiem kulturotwórczym. Rodzina jest „pierwszą i podstawową komórką ekologii ludzkiej (…), w której człowiek otrzymuje pierwsze i decydujące wyobrażenia związane z prawdą i dobrem, uczy się, co znaczy kochać i być kochanym, a więc co konkretnie znaczy być osobą” (Encyklika Centesimus annus, nr 39; dalej: CA).

RODZINA WSPÓLNOTĄ SŁUŻĄCA ŻYCIU

Zdaniem Jana Pawła II rodzina służy społeczeństwu – służąc życiu. Rodzina będąc „wspólnotą życia i miłości” (FC, nr 17) z natury jest tą, która w różny sposób ochrania życie i głosi jego nieporównywalną wielkość. Rodzina pielęgnując szacunek dla życia, wypełnia swoje podstawowe zadanie (FC, nr 28). Podważenie bowiem prawa do życia od chwili poczęcia aż do naturalnej śmierci jest „radykalnym zagrożeniem dla całej kultury praw człowieka”, o czym z mocą nauczał Papież, podczas całego swojego pontyfikatu, a stanowczy wyraz dał tej prawdzie w encyklice Evangelium vitae. Brak szacunku dla życia posunięty aż do negacji prawa do życia, stwarza realną podstawę do zaistnienia i zyskiwania legitymizacji przez tzw. „cywilizację śmierci” (EV, nr 7-28).

Służba życiu to wielki cel i zadanie wychowania w rodzinie. Wyraża się ona poprzez to, że członkowie rodziny:
a) widzą i rozumieją zło mentalności przeciwnej życiu (FC, nr 30),
b) rozumieją płciowość w integralnej wizji człowieka i jego powołania (FC, nr 32). Papież zauważa potrzebę udostępniania wiedzy w tym zakresie małżonkom przez jasne, stosowne, poważne informacje i wychowanie, przy współudziale par małżeńskich, lekarzy i ekspertów zob. (FC, nr 33),
c) podejmują wychowanie do samokontroli – konieczność stałego wychowywania do cnoty czystości i ascezy (FC, nr 33),
d) posiadają właściwe spojrzenie na porządek moralny, na jego wartości i normy (FC, nr 34),
e) wychowują się nawzajem do istotnych wartości życia ludzkiego: miłości, sprawiedliwości, bezinteresownej służby drugiemu, właściwej wolności wobec dóbr materialnych, tak aby nie stawać się ofiarami różnych indywidualizmów i egoizmów (FC, nr 37),
f) rodzice wykazują „nieustanną twórczość” płodności miłości małżeńskiej, wyrażającą się w różnych formach służeniu życiu takich jak: adopcja, pomoc zaniedbanym dzieciom itd. (FC, nr 41).

RODZINA „PIERWSZĄ I PODSTAWOWĄ SZKOŁĄ USPOŁECZNIENIA” (FC, nr 37)

Papież przypominając wypowiedź Soboru Watykańskiego II o rodzinie jako „pierwszej i żywotnej komórce społecznej” uczy, że: „rodzinę łączą ze społeczeństwem żywotne i organiczne więzi, stanowi ona bowiem jego podstawę i stale je zasila poprzez swe zadanie służenia życiu: w rodzinie przecież rodzą się obywatele i w niej znajdują pierwszą szkołę tych cnót społecznych, które stanowią o życiu i rozwoju samego społeczeństwa. W ten sposób na mocy swej natury i powołania, daleka od zamknięcia się w sobie, rodzina otwiera się na inne rodziny i na społeczeństwo, podejmując swoje zadanie społeczne” (FC, nr 42).

Zdaniem Ojca św. życie wspólnotowe w rodzinie „staje się przykładem oraz bodźcem dla szerszych kontaktów społecznych w duchu szacunku, sprawiedliwości, dialogu i miłości” (FC, nr 43). Aby rodzina stawała się szkołą uspołecznienia, muszą być kształtowane w poszczególnych jej członkach pewne predyspozycje, takie jak: świadomość zadań społecznych i politycznych, oraz wyzwań z nimi związanych. Świadomość ta, ma służyć z kolei uczestnictwu członków rodziny, w rozwoju społeczeństwa (FC, nr 42).

Według Jana Pawła II rodzina staje się „pierwszą i niezastąpioną szkołą życia społecznego” (FC, nr 43) poprzez:
a) strzeżenie, zachowywanie i przekazywanie cnót i wartości takich jak: serdeczne otwarcie się, spotkanie i dialog, bezinteresowna gotowość służenia, wielkoduszna służba, głęboka solidarność, gościnność (FC, nr 43),
b) świadomość swoich społecznych zadań, wyrażających się w dziele prokreacji i wychowania (FC, nr 44),
c) zaangażowanie w rozmaite dzieła służby społecznej – pomoc ubogim (FC, nr 44),
d) wyrażanie przez rodziców opinii w formie interwencji politycznej, co jest wyrazem świadomości własnej roli współtwórców tak zwanej „polityki rodzinnej”, oraz podejmowanie odpowiedzialności za przemianę społeczeństwa (FC, nr 44),
e) znajomość Karty Praw Rodziny (FC, nr 46),
f) kształtowanie atmosfery życia domowego opartej na takich wartościach jak: prawda, wolność, sprawiedliwość i miłość” (FC, nr 48),
g) popieranie na różny sposób stowarzyszeń zajmujących się problemami ładu międzynarodowego (FC, nr 48).

RODZINA JEST „KOLEBKĄ I NAJSKUTECZNIEJSZYM NARZĘDZIEM HUMANIZACJI I PERSONALIZACJI SPOŁECZENSTWA” (FC, nr 43)

Wychowanie w refleksji św. Jana Pawła II nie tylko „odbywa się we wspólnocie”, ale jawi się jako wspólnota i ustanawia wspólnotę. Jest bowiem najpierw procesem, który dokonuje się we wnętrzu człowieka, tam obejmuje drugiego człowieka, konstytuując wewnętrzną wspólnotę wychowawcy i wychowanka, przenikniętą prawdą i miłością. Papież posługuje się tu metaforą „rodzenia”. Rodzic jest tym, który „rodzi” wychowanka w znaczeniu duchowym, ale też wychowanek „rodzi” w sobie wychowawcę, a więc „przejmuje do swego wnętrza” to, czym wychowawca „żyje”.

Naturalnym i najskuteczniejszym środowiskiem wychowania społecznego dzieci i młodzieży jest rodzina. Ojciec św. w przytaczanej adhortacji Familiaris consortio wielokrotnie podkreślał niezwykłą i niezastąpioną rolę wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej dla społeczeństwa i Kościoła, gdyż małżeństwo i rodzina „stanowią jedno z najcenniejszych dóbr ludzkości” (FC, nr 1). Jednocześnie Papież usilnie podkreśla potrzebę współpracy rodziny z innymi środowiskami wychowującymi (FC, nr 40).

Zdaniem Papieża wychowanie powinno mieć swój trwały fundament w rodzinie bowiem „przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę” (FC, nr 86), która „jest drogą pierwszą i z wielu względów najważniejszą. Jest drogą powszechną, pozostając za każdym razem drogą szczególną, jedyną i niepowtarzalną, tak jak niepowtarzalny jest każdy człowiek (…). Można więc powiedzieć, że rodzinie zawdzięczamy sam fakt bycia człowiekiem” (LR, nr 2), a „(…) życie narodów, państw, organizacji międzynarodowych «przebiega» przez rodzinę” (LR, nr 15).

Rodzina będąc pierwszą i naturalną oraz niejako modelową społecznością, żywotną komórką społeczną, poprzez codzienne świadectwo życia i słowa jest w stanie urzeczywistniać integralne wychowanie dzieci i młodzieży. Rodzina jako wspólnota osób, gdzie miłość jest normą i zasadą życia powinna wychowywać do dialogu, spotkania, uczestnictwa w życiu społecznym, poszanowania prawa, solidarności i pokoju poprzez kultywowanie fundamentalnych cnót sprawiedliwości i miłości (FC, nr 43). Dlatego też rodzina świadoma swoich funkcji wychowawczych zarysowanych powyżej, może stawać się prawdziwie szkołą i promotorem „nowego humanizmu” (FC, nr 8). Natomiast św. Jan Paweł II poprzez swoją refleksję na temat rodziny, jak i orędownictwo za nią w niebie, jawi się jako jej Stróż i Niezawodny Opiekun.

Źródło: http://www.niedziela.pl/artykul/9134/Sw-Jan-Pawel-II—papiezem-rodziny